sobota, 20 sierpnia 2016

Etap drugi i ostatni 19.08.2016 r. Dźwirzyno - Kołobrzeg (7 km)

 O 8 rano obudził mnie mój ulubiony odgłos - bębnienie kropel deszczu, opad bynajmniej nie wyglądał na przelotny. Morale od razu siadło, ale skoro się powiedziało a... Po wytarciu kałuż wody  przystąpiłem do pakowania wilgotnych rzeczy do plecaka, nie wychodząc z namiotu. Gdy się z tym uporałem, na jakiś czas przestało padać. Zwinąłem mokry namiot, przytroczyłem go do plecaka, aby do reszty nie zamoczył pozostałych klamotów i udałem się w drogę. Już kilka kilometrów dalej, w Grzybowie, deszcz znowu zaatakował, zmuszając mnie do znalezienia schronienia pod jakąś wiatą.
Gdy deszcz zelżał, ruszyłem dalej. Po drodze uświadomiłem sobie, że poprzedniego wieczoru w Pogorzelicy, podczas wieczornego przepaku, zostawiłem zapasowe wkładki do butów, których używałem zamiennie z oryginalnymi. Postanowiłem uzupełnić tę stratę w Kołobrzegu, udało mi się to w tamtejszej filii "Rossmanna". Po wyjściu ze sklepu uświadomiłem sobie - ku swojemu przerażeniu - że doznałem straty nieporównanie większej. Rano zostawiłem w lesie stelaż od namiotu. Została mi jedynie płachta, która od biedy wystarczyłaby pod warunkiem bezdeszczowej pogody. Dotychczasowe doświadczenia z aurą wykluczały takie rozwiązanie. Gdyby nie był to sezon, mógłbym spróbować iść dalej sypiając po kwaterach, ale po pierwsze - miałbym zapewne trudności z załatwieniem lokum dla jednej osoby na jedną noc na ostatnią chwilę, a poza tym pory o jakich składałem się na spoczynek kompletnie nie odpowiadałyby właścicielom. Alternatywa? Spanie pod namiotową szmatą w strugach deszczu, ale tę już wcześniej odrzuciłem. Powrót do obozowiska w celu odzyskania stelaża był fantasmagorią. Szukałem schronienia nocą, klucząc między krzaczorami, a rano też wykonałem małą rundkę, bo pomyliłem kierunki. Cud chyba tylko sprawiłby, że odnalazłbym ten niesforny stelaż, a powrót do tego miejsca i powrót do Kołobrzegu, nie licząc czasu szukania, to co najmniej 3 godziny. Jakby nie  patrzeć, dalsza droga straciła sens. Postanowiłem wrócić do domu jak niepyszny i wyruszyć pociągiem najpierw do Piasków, później do Helu, a stamtąd już z nowym namiotem wrócić pieszo, ale już bez napinki.

3 komentarze:

  1. a co było później ? udało się?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało się wrócić pieszo z Helu do Międzyzdrojów, ale to była już tylko rekreacyjna wycieczka.

      Usuń
  2. Panie Pałasz..a może masełka za dużo Pan jesz i dlatego ten problem z pamięcia..

    OdpowiedzUsuń