wtorek, 7 czerwca 2016

Etap IV 6.06.2016 r. Dębina - Lubiatowo (57 km)

Etap ten miał się zakończyć nad ujściem Potoku Bezimiennego w pobliżu Białogóry. Stało się inaczej. Dzień, jak wszystkie ostatnie dni, zaczął się słonecznie. Po godzinie od wyruszenia z namiotu byłem w Rowach w restauracji "U Juliusza", gdzie zjadłem obiad. Niestety pana Juliusza nie zastałem, więc tą drogą pozdrawiam go serdecznie. Następnie udałem się plażą w kierunku Łeby. Po drodze liczyłem na "Czerwoną Szopę", ale od kilku lat o tej porze jest ona nieczynna. Musiałem więc wytrwać z zapasem napojów jeszcze 24 kilometry, aż do Łeby. Do Łeby dotarłem jeszcze w porze funkcjonowania "Żabek". Uzupełniłem prowiant i około 23. udałem się plażą w kierunku Stilo. Wieczór zrobił się bardzo chłodny. Początkowo wystarczyła mi lekka kurtka, potem założyłem kurtkę przeciwdeszczową, opaskę na głowę, na opaskę czołówkę, a i tak było ciężko. Kryzys zaczął się nocą. Wszystko mniej więcej grało do miejsca gdzie spoczywa wrak statku "West Star". Od tego miejsca do Stilo były około 3 kilometry. Mimo że ziąb się wzmagał, zaczęła ogarniać mnie senność. Później zaczęło się dziać jeszcze gorzej, zacząłem mieć zaburzenia równowagi. Od czasu do czasu zarzucało mną na boki, obawiałem się żeby nie zmoczyć butów w morzu. Później zaczęły się omamy. Zamiast wydm widziałem dźwigi i jakieś inne instalacje portowe, zdając sobie sprawę z tego że jest to nierealne, ale nic nie mogłem poradzić. Waliłem się w łeb, chlastałem po twarzy, zacząłem nawet śpiewać rosyjskie dumki, ale nic nie pomagało. Pomyślałem że pora kończyć marsz, ale zaczęło się rozwidniać, świat nabrał właściwszych barw i senność na trochę odpuściła. Pozwoliło mi to dojść w okolice 165 kilometra, niedaleko Lubiatowa. Tutaj zakończyłem ten etap.