wtorek, 3 czerwca 2014

ETAP IV 02.06.2014 r. Ustka - 6 km za Łebą (54 km)



Noc zapowiadana jako bardzo chłodna, nie okazała się taką. Obudziłem się w rozświetlonym słońcem namiocie zlany potem. O 10:30 wyruszyłem plażą w stronę Rowów. Było słonecznie i mogłem iść w samej koszulce, dopiero w Rowach musiałem ubrać się cieplej. Jeżeli Rowy, to nie można nie zajrzeć do restauracji "U Juliusza". Pan Juliusz rozpoznał mnie od razu. Powypytywał mnie o moją wyprawę i o wyprawę grupy "PoPiasku", która właśnie wyruszyła w stronę Helu. Zjadłem dorsza rekomendowanego przez pana Juliusza i żałowałem, żem nie Juliusz, albowiem wszyscy Juliusze mają tu 30% rabatu. Po obiedzie około piętnastej wyruszyłem w dalszą drogę plażą do Łeby. Po drodze dopadł mnie śpik, więc zdrzemnąłem się około pół godziny w lesie za wydmami. W drodze do Łeby tuż przed zachodem słońca zaczęło padać. Deszcz niezbyt intensywny, ale mocno upierdliwy poprzez swoją długotrwałość oraz gęstość mżawki. Ten deszcz towarzyszył mi już aż do rana, następnego dnia. Do Łeby dotarłem krótko przed północą, miałem problem z piciem, które to picie w postaci 1 litra "Fanty" kupiłem w Rowach mając nadzieję, że resztę dokupię po drodze w tzw. "Czerwonej Szopie" - jest to bar fastfoodowy zlokalizowany w starej ratowni położonej jakieś 13 km na wschód od Rowów. Niestety pocałowałem tam klamkę. Litr napoju na 34 km drogi, na dodatek bez gwarancji, że uda mi się coś zorganizować w Łebie, to niezbyt wiele. Na szczęście znalazłem wodę w jednym ze sklepów sieci "ABC", który był czynny do pierwszej. To uratowało mnie od śmierci z pragnienia. W dalszą drogę udałem się przedłużeniem ulicy Nadmorskiej, przez las. Tu się znowu zgubiłem omijając jednostki wojskowe opisywane jako nieczynne, ale sądząc z wyglądu nowiutkich ogrodzeń były one jednak czynne. Szukanie drogi na plażę poprzez zarośnięte wydmy tak mnie wyczerpało, że gdy tylko takie wyjście znalazłem, zdecydowałem się na rozbicie namiotu kilkaset metrów dalej. Gdy się kładłem była 3:30.