środa, 6 czerwca 2018

Etap VI 04.06.2018r Władysławowo - Hel (36 km)

Tomek, mój podwózca, zaproponował mi podwózkę do Władka. Skwapliwie skorzystałem z jego propozycji i po 21. byłem już w Helu.

Etap V 03.06.2018r. przedpola Łeby - Lubiatowo - 34 km

Dzień bez historii, pogoda trzyma. Dotarłem do plaży w Lubiatowie. Tam zapytałem o nocleg w
jedynym tutejszym ośrodku. Usłyszałem cenę 140 zł.
Uśmiechnąłem się i skorzystałem z podwózki obwoźnego sprzedawcy pościeli. W wiosce Lubiatowo wynająłem pokój za 7 dych.

niedziela, 3 czerwca 2018

Etap IV 02.06.2018 r. Orzechowo - przedpola Łeby (32 km)

Upał trzyma. Było tak prawie do zachodu słońca. Wtedy zapadła gęsta mgła, która pokryła wszystko warstwą wilgoci. Okazało się, że moja czołówka reklamowana jako wodoszczelna nie sprostała tej wysokiej wilgotności. Dwa razy mrugnęło i zasygnalizowała rozładowanie akumulatorków. Sytuacja stawała się nieciekawa. W ciemnościach i we mgle, bez oświetlenia iść dalej nie było sposób. Kolejne próby uruchomienia czołówki zaowocowały jakimś dziwnym superoszczędnościowym  trybem oświetlenia, które było raczej oświetleniem ostrzegawczym i niewiele było przy nim widać. Obawiając się, że w końcu latarka się wyłączy i będę miał w perspektywie kilkunastokilometrowy marsz w ciemnościach zdecydowałem się awaryjnie rozbić biwak dopóki jeszcze miałem oświetlenie, Zamysł zrealizowałem i jak się później okazało, było to 8,5 km przed Łebą.

sobota, 2 czerwca 2018

Etap III 01.06.2018 r. Kanał Szczuczy - Naćmierz oraz Ustka - Orzechowo (28 km)

Dzień rozpoczął się upalnie. W strugach potu minąłem Darłówko i dotarłem do Wicia. Stąd miałem zamiar obejść teren poligonu. Problem polegał na tym, że nie mogłem rozwinąć właściwej prędkości. Uraz pięty powodował, że nie mogłem wydłużyć kroku, a pęcherz z przodu stopy uniemożliwiał właściwe odbicie. Przeszedłem około 5 km asfaltową szosą i zdałem sobie sprawę, że nic z tego nie będzie. Perspektywa kilkudziesięciu tysięcy uderzeń bolącą stopą o twardą nawierzchnię zmroziła mnie mimo panującego upału. Pomyślałem - trudno, trzeba podwinąć kitę. Zdecydowałem się na podwózkę. O dziwo, już druga próba zaowocowała sukcesem. Do Ustki podwiozło mnie młode małżeństwo z dwumiesięczną Klaudią. Przed naszym przyjazdem przez Ustkę przetoczyła się nawałnica, ale nas już przywitało słońce. Z Ustki udałem się pod Orzechowo i tam spędziłem noc.

piątek, 1 czerwca 2018

Etap II 31.05.2018 r. Dźwirzyno - Kanał Szczuczy (59 km)

Dzień nie wyróżnił się niczym szczególnym. Pogoda w zasadzie dobra, czasem za gorąco, czasem zbyt chłodno, chłodny zwłaszcza był wieczór. Dotarłem mniej więcej tam gdzie zamierzałem, ale zbyt późno. Planowałem się położyć w okolicach godziny dwunastej, no pierwszej, a wyszło jak zwykle, czyli w okolicach godziny trzeciej. Jednak cud o którym pisałem nie nastąpił. Tragedii nie ma, ale sytuacja z wolna się pogarsza, idę coraz wolniej. Jutro czeka mnie trudny odcinek - przejście naokoło usteckiego poligonu. To będzie duże wyzwanie dla mojej kontuzjowanej stopy, ponieważ tego typu kontuzje nie lubią kontaktu z twardym podłożem, a czeka mnie ponad 30 km asfaltowymi szosami.