piątek, 24 maja 2013

Cel-Hel w 120 godzin (drugie podejście)

Znów przyszedł maj, a z majem bzy...  Czas dorzucić drew do nadmorskiego pieca i piechotą, nadbałtyckimi plażami wyruszyć na spotkanie lata. Startuję 26. maja w godzinach porannych ze Świnoujścia. Tym razem zamierzam rozłożyć siły  równomierniej, wydłużając dystans etapów pod koniec wyprawy. Jak zwykle znów nie otrzymałem zgody na przejście plażą terenu poligonu pod Ustką. Odmowę pan Komendant piórem swojej rzeczniczki po raz kolejny tłumaczył troską o moje zdrowie i życie. Zastanawiam się czym akurat  moja osoba zasłużyła sobie na tak szczególną troskę. Wszak inni, w tym kilkunasto-, ba kilkudziesięcioosobowe grupy zgody takie otrzymują i rok w rok przemierzają radośnie i beztrosko tyralierą plaże poligonu nie zważając na niewybuchy, niewypały i inne tego typu drobne niedogodności, i nawet pies z kulawą nogą nie upomni się o ich bezpieczeństwo. A ja, okrążając teren poligonu ruchliwymi  szosami, będę naprawdę narażał życie uskakując przed szybkimi samochodami prowadzonymi przez chłopców obdarzonych ułańską fantazją, niejednokrotnie jadących na podwójnym gazie. Poza tym, taka trasa oznacza przejście dodatkowo około 6 km, co ma swoją wagę. Ale nie ma co rozdzierać szat, lekko nie było i z pewnością tym razem także nie będzie. Muszę się przyznać, że po ubiegłorocznej próbie czuję respekt przed tym wyzwaniem. Mniej więcej takie uczucie towarzyszyło mi przed pierwsza wyprawą, która miała miejsce przed czterema laty. Wtedy jednak wiązało się to z niewiadomymi, które towarzyszyły wyprawie w nieznane, teraz zaś niepokój ma źródło w tym, że już wiem czego się mogę spodziewać i czego zaznałem w czasie zeszłorocznej włóczęgi. Jak zwykle obowiązuje zminimalizowana waga ekwipunku i wiara w sprzyjający wiatr oraz dobrą pogodę. Tym razem idę bezideowo-sam dla siebie, nikogo nie wspieram i nie proszę o wsparcie ;-)    Informacja dla nowych czytelników. Trasę Świnoujście-Hel zamierzam pokonać wyłącznie pieszo w czasie 120 godzin idąc trasami dla mnie najdogodniejszymi (nie tylko plażą, ale również ścieżkami leśnymi i rowerowymi), nocując w namiocie, żywiąc się tym co zdołam upolować w smażalniach, pizzeriach itp. (nie licząc porannej, obowiązkowej zupki i kawy przygotowanych własnoręcznie) i popijając to napojami o różnych odcieniach barw bursztynu.


Jak przed rokiem zapraszam na krótkie relacje zwiastowane na Fb. Podkreślam - krótkie. Więcej będzie po powrocie, czyli w połowie czerwca.

Dziękuję za uwagę.