Deszcz padał całą noc oraz część poranka, wywołując liczne podtopienia w mojej ruchomości. Ogarnąwszy szkody i spakowawszy się (a w namiocie, to nie takie proste) wyruszyłem w drogę, to znaczy na obejście poligonu. I stał się cud. W tym momencie przestało padać, a za kilkadziesiąt minut wyszło nawet słońce, które utrzymywało się prawie do wieczora. Korzystając z (obawiałem się że chwilowej) poprawy pogody postanowiłem dorzucić do pieca i wylądowałem 1 km za Rowami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz