Trzeci dzień wyprawy również nie przyniósł przełomu. Poruszam się mniej więcej w tempie w jakim dwa lata temu w czerwcu ustanowiłem własny rekord życiowy trasy. Pogodę należy uznać za sprzyjającą, pomyślne wiatry w plecy, stan plaży w Łazach i Darłówku zupełnie inny niż zwykle. Stwierdziłem, że na prawej stopie uaktywnił się bolak. Przyczaił się on jednak w takim miejscu między paluchem a śródstopiem, że nie sprawia mi bólu, a nawet poczucia dyskomfortu. Chyba nic z nim nie będę robił.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz